Zrównoważony język opisu świata
Zrównoważony język opisu świata jest podstawą myślenia o świecie w sposób zrównoważony. Myślenie w sposób zrównoważony jest podstawą zrównoważonych działań. Zrównoważone działania sprawią kiedyś, że świat stanie się bardziej sprawiedliwy. Te trzy zdania układają się w ciąg logiczny wskazujący na pierwszy krok, który wykonać powinniśmy w stronę zrównoważonego rozwoju. Przemyśleć nasz język opisywania świata. Esej ten jest próbą nakreślenia najczęstszych zabiegów stylistycznych przy opisywaniu dalekich krain geograficznych, jakim ludzie posługują się do opisu dalekiego świata, w tym przede wszystkim Ameryki Łacińskiej.
Edward Said pyta
Gdzie jest Orient? Wykaligrafowane kredą pytanie o takiej treści widniało na tablicy jednej z sal Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku. Napisał je kilka minut przed rozpoczynającymi się zajęciami dla studentów pierwszego roku Edward Said. Od dłuższego czasu poszukiwał on odpowiedzi na to pytanie w podręcznikach geograficznych, przewodnikach turystycznych, literaturze pięknej, na płótnach obrazów różnych epok, mapach i atlasach tworzonych przez wieki oraz kunsztownie rzeźbionych posągach w muzeach i galeriach rozsianych po całym świecie. Postanowił zapytać o to również swoich studentów.
Gdy wszyscy zajęli już swoje miejsca w klasie rozdał każdemu po dwie małe karteczki i poprosił o odpowiedź na widniejące przed nimi pytanie – o napisanie nazw dwóch państw, które według nich są Orientem. Po kilku chwilach zebrał wszystkie zapisane kartki i rozwinął na stojaku wielką mapę świata. Zaczął nazwę po nazwie przyczepiać w miejsca, w których na mapie państwa te znajdywały się. Ponad pięćdziesiąt karteczek. Po paru minutach wyłoniła się mapa z karteczkami wiszącymi od Maroka, po Japonię, od Rosji, po Indonezję. Większe skupiska karteczek były w Izraelu, na Półwyspie Arabskim, w Turcji, Iranie, Indiach, Chinach, Japonii, Tajlandii. Pojedyncze karteczki przylepione były na całym globie. Wszędzie, poza krajami uznawanym za Zachód.Na ponaklejanej karteczkami mapie nie widać było żadnego logicznego wzoru. Uwidaczniał się raczej chaos. Trudno było na tej podstawie wskazać, gdzie jest Orient, tak samo, jak trudno było odnaleźć jakikolwiek wspólny mianownik wszystkich tych wskazanych przez studentów państw. Cechowały je różne krajobrazy i klimaty. Zamieszkiwali je ludzie różnych kultur, wyglądów, języków i religii. Podczas dyskusji po ćwiczeniu udało się jednak wskazać na kilka cech podobnych dla każdego z miejsc w tym „orientalnym” zestawie. Były to proste skojarzenia. Większość biorących udział w ćwiczeniu zgodziła się, że do opisu tych państw użyć można takich słów, jak: chaotyczne, mistyczne, egzotyczne, tajemnicze, dzikie. Wymieniane cechy miały w sobie niemal zawsze pierwiastek ocenny, nie były neutralne.
Edward Said odpowiada
Edward Said – wielki badacz Orientu i autor najważniejszej na ten temat książki „Orientalizm” – podsumowywał to proste ćwiczenie prostą konstatacją: Orient nie istnie, a tytułowy orientalizm jest niczym innym jak protekcjonalnym zachodnim sposobem tworzenia wiedzy o Wschodzie. Saidowi chodziło o obraz Orientu, który wyłania się z typowych zachodnich wyobrażeń i opisów. A najważniejszą cechą tegoż obrazu była niezliczona ilość generalizujących stereotypów – Orient jawił się w nich, dokładnie tak samo, jak nazwali go jego studenci: tajemniczy, niebezpieczny, wyuzdany, nieokrzesany, mistyczny i tak dalej.
Stereotypy te, dzięki powszechnej akceptacji, uznawane zostawały przez odbiorców żyjących w różnych epokach za definicje. W ten sposób stawały się prawdą, wiedzą oficjalną. Rychło wszyscy Arabowie stali się chytrzy, Chińczycy fałszywi a Mongołowie gościnni. Uzbrojony w taką wiedzę człowiek Zachodu mógł już spokojnie poczuć, że rozumie, wręcz ogarnia cały ten odległy świat, mógł nawet poczuć się kimś lepszym.
Jakiś czas temu powtórzyłem to ćwiczenie ze swoimi studentami. Zamiast jednak pytań o Orient, zadałem następujące pytanie: „Gdzie żyją Indianie”? W efekcie uzyskałem mapę z karteczkami od Alaski po Patagonię. Indianin jawił się w niej jako zestandaryzowany pierwszy mieszkaniec obu Ameryk. Słowo to ujednolicało różnorodne kultury, języki, historie i zamykało w pułapce jednej, w dodatku narzuconej z zewnątrz, tożsamości. Przez to też między innymi coraz częściej uznawane jest za dyskryminujące na tle rasowym i odchodzi się od jego stosowania. Z naukowych opracowań, z dzienników telewizyjnych, z podręczników szkolnych coraz częściej znikają takie słowa jak: orientalny, egzotyczny, dziki, murzyn czy indianin.
Turystyczna wyobraźnia
Jeżeli jednak weźmie się do ręki książki podróżnicze, spędzi się kilka wieczorów na blogach podróżniczych, przeanalizuje się hashtagi pod zdjęciami turystycznymi na Instagramie, to szybko zorientować można się, że język turystyki i turystów wciąż przepełniony jest stereotypowymi i często krzywdzącymi kliszami. Odpowiada za to w wielkim stopniu turystyczna wyobraźnia. Za tym antropologicznym terminem skrywa się jeden z najciekawszych problemów teorii turystyki. Niewątpliwie turystyczna wyobraźnia jest uwikłaniem turystyki w pamięć zbiorową, skłonnością do oglądania odwiedzanych przestrzeni w konkretny sposób, do kojarzenia owych obszarów z określonymi zespołami sensów. I mimo że daleko wykracza ona poza namacalną rzeczywistość, jest w niej głęboko zakorzeniona – za sprawą turysty i jego przepełnionej stereotypami potocznej wiedzy. Dlatego nie należy jej lekceważyć. To ona w wielkim stopniu odpowiada za nasze turystyczne oczekiwania oraz przekonania dotyczące dalekiego świata.
Gdy zdamy już sobie sprawę, że jako turyści poruszamy się zazwyczaj według wskazówek kompasu ponadindywidualnie konstruowanej turystycznej imaginacji, nieuchronnie postawić powinniśmy pytania: kim są ci demiurgowie – narratorzy turystycznej wyobraźni zdolni przypisywać poszczególnym regionom geograficznym czy zjawiskom kulturowym przyswajalne przez nas sensy i systemy tropów retorycznych? Jakie jest pochodzenie wielkich zbiorów turystycznych wyobrażeń dotyczących świata, dzięki którym tak swobodnie potrafimy uporządkować naszą wiedzę o błękitnej planecie i zakotwiczyć w tym porządku swoją tożsamość?
Narratorzy turystycznej wyobraźni
Gdy spojrzymy na to w jaki sposób Amerykę Łacińską opisują polskim czytelnikom autorzy książek podróżniczych, to bardzo szybko ułożyć możemy listę najczęściej pojawiających się motywów, w których ludzi określa się takimi zbyt szerokimi, a więc kradnącymi tożsamość słowami, jak Indianin, Gringo, Latynos, Afroamerykanin. Głównymi tematami podróżniczych opisów stworzonych przez narratorów turystycznej wyobraźni, jest podkreślanie świata jako egzotycznego, poszukiwanie „autentyczności” odwiedzanych miejsc, podkreślanie wszelkich kontrastów, paradoksów i dysonansów, zwracanie uwagi na „dziwne zwyczaje i obyczaje”. Czas w Ameryce Łacińskiej płynie inaczej, „dżungla” jest czymś pomiędzy romantyczną przygodą, a zielonym piekłem. A wszystko to zawsze opisywane jest z europocentrycznej perspektywy.Gdy przeanalizuje się teksty najważniejszych narratorów turystycznej wyobraźni Polaków, czyli wulgarnie europocentrycznego Wojciecha Cejrowskiego, romantycznego Arkadego Fiedlera, „białego indianina” Tonego Halika, „blondynki” Beaty Pawlikowskiej czy „polskiego Indiana Jonsa”, czyli Jacka Pałkiewicza, to wyodrębnić można kilka strategii stylistycznych ułatwiających stereotypizację. Oto i one:
- generalizacja, czyli uogólnienie wniosków poprzez rozszerzenie opisywanego zjawiska na większy zakres zjawisk;
- esencjalizacja, czyli przypisywanie określonym zjawiskom pewnych wyidealizowanych cech;
- totalizacja, czyli ujednolicenie danej kultury lub społeczeństwa poprzez stworzenie homogenicznego jej opisu;
- dehumanizacja, czyli porównywanie i zrównywanie ludzi do natury lub zestawianie ludzi i elementów natury na jednym poziomie podczas opisu;
- egzotyzacja, czyli podkreślanie kontrastu między autorami oraz czytelnikami a opisywanymi innymi, czyniąc z różnicy pomiędzy „ja” a „inny” najważniejsze kryterium porównania;
- archaizacja, czyli odmowa uznania jednoczesności i podkreślanie zacofania czasowego.
Zmiana zaczyna się w nas
Te same strategie stylistyczne towarzyszą nam samym podczas naszych podróży. Nie trzeba wskazywać palcem na podróżujących celebrytów, często sami powinniśmy wpierw zerknąć w zwierciadło – albowiem w różnym stopniu narrację tę kształtują wszyscy jej uczestnicy. W tym ja i ty. Poruszając się po świecie zgodnie z jej logiką, przyczyniamy się do ciągłego jej uprawomocniania oraz reprodukowania. Wielka narracja turystyczna wywodząca się z naszej turystycznej wyobraźni jest ideologicznym perpetuum mobile. Narratorów należy szukać zarówno wśród twórców owej turystycznej propagandy, jak i codziennych turystów, którzy w każdy dzień swoich niezwykłych wakacji utrwalają tę wizję świata.
Jest w tym jednak ważne zagadnienie etyczne. Jeżeli opisy urastają do rangi definicji, to siłą rzeczy zdarza się, że opisywani ludzie traktują je jako prawdę i zaczynają podporządkowywać się owym opisom i definicjom. Jest to tak zwany efekt demonstracji – mieszkańcy odwiedzanych miejsc, wchodząc w kontakt z turystą, zaczynają myśleć o sobie w taki sposób, w jaki myśli o nich on – przybysz z bogatszego świata. Turysta indukuje w nich indywidualne i cywilizacyjne kompleksy, czyniąc ich wtórnymi ofiarami przemysłu turystycznego. Może się zdarzyć, że zaczną o sobie myśleć nie tylko jako o odmiennych, ale i gorszych. A w świecie, który wierzy w mit, że pieniądz jest sprawiedliwym miernikiem wartości, ta nowa samoocena zdaje się być – jak zwykł mówić Frantz Fanon – zamknięta w druzgocącej pułapce obiektywizmu.W ten sposób dominujący język zaczyna kreować świat. Dlatego jednym z podstawowych wyzwań związanych z zrównoważonym podejściem do tegoż świata, powinien być namysł nad używanym przez nas językiem świat ten opisującym. Zrównoważony język turystyki wydaje się – zwłaszcza w kontekście ponad miliarda międzynarodowych podróży turystycznych rocznie – pierwszym i podstawowym krokiem w stronę zrównoważonej turystyki.
Nikt z nas nie opisuje bowiem świata takim, jaki on jest. Świat, który znamy, jest światem uproszczonym, odtworzonym w języku. To właśnie język nadaje strukturę doświadczeniu i przekształca je w opowieść – mającą początek i koniec, wątki główne i poboczne, bohaterów pierwszoplanowych i epizodycznych. I od tego jak go opiszemy, zależeć będzie w wielkim stopniu to, jak będziemy go traktować i rozwijać.
GEODESOLA
Działania są częścią projektu GEODESOLA dofinansowanego ze środków Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej (NAWA) z programu „Promocja Zagraniczna”
Autor
Paweł Cywiński – doktor nauk społecznych, wykładowca na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, wspótwórca post-turysta.pl, uchodzcy.info oraz chlebem i solą. Partner w agencji Pacyfika.