Przestrzenne zmiany demograficzno-osadnicze w Polsce a pandemia COVID-19

Przemysław Śleszyński

Wprowadzenie

Pandemia COVID-19, która „rozlała” się na świecie wiosną 2021 r. poprzez wysoką śmiertelność wpływa bezpośrednio na struktury demograficzne. Poprzez podejmowane środki zaradcze, w tym zwłaszcza czasowe ograniczenia działalności człowieka, olbrzymi jest też jej wpływ pośredni, zwłaszcza na mobilność. Aktualnie (czerwiec 2021 r.) udostępniane są przez GUS pierwsze szczegółowe dane, pozwalające na ocenę wpływu pandemii na szereg cząstkowych elementów społeczno-demograficznych, ekonomicznych, osadniczych itp., składających się na strukturę społeczno-ekonomiczną i zagospodarowanie przestrzenne kraju. Dane te dotyczą gmin i pozwalają na ocenę przede wszystkich pośrednich skutków pandemii. Są też dostępne dane, pozwalające na analizę i ocenę regionów Polski na tle innych państw Europy.

W niniejszym materiale przedstawiono wybrane zagadnienia, prezentowane podczas 62. Zjazdu PTG we Wrocławiu (11-12 czerwca 2021 r.). Nawiązujący do tych kwestii dłuższy artykuł jest też przewidziany do druku w materiałach Rządowej Rady Ludnościowej.

Współczesne procesy demograficzno-osadnicze

Współcześnie w Polsce zachodzą trzy główne procesy w rozmieszczeniu ludności, charakteryzujące się silnym zróżnicowaniem regionalnym:

  • depopulacja, nie tylko tradycyjnych obszarów peryferyjnych, ale coraz większej liczby miast. Wyludnianie się zachodzi na ponad 70% powierzchni kraju oraz – co szczególnie niekorzystne – w 80-90% miast różnej wielkości (ryc. 1). Proces ten silnie pogłębia się w ostatnich dwóch-trzech dekadach. W 2020 r. liczba ludności spadła w 1784 gminach (72%), w tym w 812 miastach (86%). Spadek ludności jest większy, bowiem znaczna część odpływu jest nierejestrowana;
  • koncentracja ludności w najbardziej atrakcyjnych aglomeracjach. Najbardziej atrakcyjna dla migrantów jest aglomeracja Warszawy i inne ośrodki tzw. wielkiej piątki – Krakowa, Poznania, Trójmiasta i Wrocławia;
  • wewnętrzna dekoncentracja aglomeracji i generalnie tendencja do rozpraszania osadnictwa wokół miast wszystkich kategorii osadniczych (nawet tych najmniejszych) oraz w strefach turystycznych.

Ryc. 1

Ryc. 1. Udział powierzchni kraju i liczby miast (powyżej i poniżej 10 tys. mieszkańców) o zmniejszającej się liczbie rejestrowanej ludności w latach 1996-2020. Źródło: na podstawie Banku Danych Lokalnych GUS.

Wszystkie te procesy mają doniosłe znaczenie dla rozwoju społeczno-gospodarczego. W sensie demograficznym, następuje różnicowanie się struktury wieku i płci. Zachodzi silne już starzenie się populacji na obszarach peryferyjnych i w centrach miast. Na peryferyjnych obszarach odpływu migracyjnego ma miejsce silna nieraz maskulinizacja w wieku produkcyjnym mobilnym, a na aglomeracyjnych obszarach napływowych zjawisko odwrotne, czyli feminizacja.

Spodziewane skutki procesów demograficznych to tworzenie się obszarów problemowych oraz niedopasowanie podaży i popytu na lokalnych i regionalnych rynkach pracy. Grozi to dalszą polaryzacją systemu osadniczo-gospodarczego kraju. Luka podażowa na rynku pracy (niedobór „rąk do pracy”) w perspektywie 2050 r. szacowana jest w zależności od wariantu (zmiany w liczbie miejsc pracy ogółem, wskaźnik aktywności ekonomicznej, stopa bezrobocia) na 2,2-6,9 mln osób, przy czym w najlepszym wariancie dość zrównoważone będą rynki pracy największych aglomeracji, a we wszystkich wariantach mniej lub bardziej niezrównoważone będą powiaty peryferyjne.

Wskutek niekontrolowanej urbanizacji, dekoncentracji ludności w aglomeracjach i rozpraszaniu zabudowy rosną koszty chaosu przestrzennego, szacowane na 84 mld zł rocznie. Wynika to m.in. z nieuporządkowanej sytuacji planistycznej (na blisko 70% powierzchni kraju brak jest planów miejscowych, zastępowanych dość uznaniowymi decyzjami lokalizacyjnymi – popularnymi „wuzetkami”), a także olbrzymiej nadpodaży gruntów budowlanych w planach miejscowych, powodowanych z kolei zmianami przeznaczenia gruntów na cele nierolnicze (około 600-800 tys. ha). Oszacowano, że na terenach planów miejscowych (30% powierzchni kraju) osiedlić można około 60 mln osób, a według studiów uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gmin (nie mają one jednak mocy aktu prawa miejscowego) – nawet 130-210 mln.

Wpływ pandemii na procesy i struktury demograficzne: pierwsze dane i hipotezy

Jeśli chodzi o urodzenia, nie wiadomo jeszcze, jak pandemia COVID-19 wpłynie na ich poziom. W przestrzeni publicznej pojawiają się głosy, że sytuacja jest podobna, gdy wprowadzono stan wojenny w 1981 r. Spadła wówczas mobilność, ale poprzestawanie w domach rozwinęło życie rodzinne, co wzmocniło prokreacyjne stymulanty powojennych roczników wyżu. Jednak mamy 40 lat później i Polska nie jest pod względem psychospołecznym w tym samym miejscu. Należy raczej spodziewać się osłabienia dzietności.

Powyższa ocena, jakkolwiek ma charakter subiektywny, wynika z faktu, że w Polsce zwłaszcza w ostatnich dekadach – i to pomimo rządów generalnie konserwatywnych, utrwaliły się cywilizacyjno-kulturowe uwarunkowania i mechanizmy tzw. drugiego przejścia demograficznego. Indywidualizm, sekularyzacja, liberalizm obyczajowy, konsumpcjonizm, a czasem nawet hedonizm to nie są procesy i cechy, które sprzyjałyby wzmocnieniu rodziny i chęci posiadania większej liczby dzieci.

W momencie stosunkowo zaawansowanych procesów liberalizacji życia społeczno-obyczajowego w Polsce, wybuchła światowa pandemia COVID-19. Trwa ona już stosunkowo długo i od ponad roku jest tematem numer jeden wzbudzającym negatywne stany psychiczne: bezsilność, strach, złość, a niekiedy panikę i na pewno wywoła skutki na kilka dekad naprzód. Co do tego nie powinno być wątpliwości, że skutki pandemii będą „sączyć” się długo. Wynika to z naruszenia fundamentu ludzkiej egzystencji – poczucia bezpieczeństwa. Tymczasem praktycznie każda motywacja ludzka od tego w jakimś stopniu zależy. Ponieważ to poczucie bezpieczeństwa, czyli swego rodzaju komfortu obniżyło się, będzie skutkowało strachem przed najważniejszymi decyzjami, także prokreacyjnymi. Warto w tym kontekście wspomnieć, że zanim weszły powszechnie w życie systemy zabezpieczeniowe, jeszcze w XIX w. posiadanie potomstwa było sposobem zabezpieczenia na starość, o czym wspominają podręcznikowe teorie płodności.

Paradoks tej sytuacji polega na tym, że koronawirus nie jest pierwszą ani zapewne ostatnią plagą w historii cywilizacji, bywały znacznie groźniejsze. W 2020 r. COVID-19 statystycznie rzecz biorąc odpowiadał za około 3 proc. zgonów na świecie. Tymczasem jeszcze do połowy ubiegłego wieku epidemie były zjawiskiem permanentnym, regulującym stan liczby ludności, o czym mówi też podręcznikowa teoria przejścia epidemiologicznego. Tymczasem w XXI wieku człowiek niepokornie stara się oderwać od swojej śmiertelności, tracąc umiejętność prawidłowej oceny swego statusu w przyrodzie.

Jeśli chodzi o mobilność, to jest niemal pewne, że nastąpi wzrost udziału telepracy i przyśpieszenie cyfryzacji oraz wdrażania e-usług w kolejnych dziedzinach życia. Będzie to powodować spadek presji na dojazdy do pracy, ale także powinno osłabiać popyt na mieszkania w centrach najbardziej atrakcyjnych aglomeracji. Długofalowo wpłynie to na wzorce mobilności przestrzennej, na zachowania, na sposób korzystania z przestrzeni oraz decyzje dotyczące miejsca zamieszkania i pracy. Pandemia COVID-19 najprawdopodobniej przyśpieszy cyfryzację i robotyzację, a zwłaszcza to ostatnie może skutkować zmniejszaniem popytu na pracę, co by wskazywało, że wspomniana luka podażowa na rynku pracy w 2050 r. może wynieść mniej, niż spodziewane 2,2-6,9 mln osób.

Jednak zjawisko migracji z dużych miast do mniejszych i na dalej położone obszary wiejskie nie będzie powszechnym zjawiskiem na taką skalę, jak miało to miejsce w przypadku kontrurbanizacji w Europie Zachodniej w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Ten trend się nasili, ale nie odwróci procesu urbanizacji i prawdopodobnie nadal będzie postępował odpływ z terenów peryferyjnych zwłaszcza do tzw. wielkiej piątki, czyli do aglomeracji Warszawy, Wrocławia, Krakowa, Trójmiasta i Poznania. W związku z telepracą i chęcią poprawy warunków życia w bardziej bezpiecznym otoczeniu raczej należy spodziewać się tendencji do rozgęszczania osadnictwa, co przy jego już dużym rozproszeniu będzie niekorzystne dla społeczeństwa i gospodarki.

Nadmiarowe zgony w Europie

Od pewnego czasu Eurostat publikuje dane o liczbie zgonów według tygodni w podziale na regiony NUTS3 dla większości państw (w tym dla Polski). Dane z 2020 r. można odnieść dl lat wcześniejszych, uzyskując informację o tzw. nadmiarowych zgon ach. Odpowiednią analizę przedstawiono w postaci animacji (ryc. 2). Z analizy wynika, że nadmiarowe zgony przebiegały krótkotrwałymi (kilka tygodni) „falami”.

Ryc. 2

Ryc. 2. Analiza zgonów w regionach NUTS3 w Europie w kolejnych tygodniach 2020 r. Źródło: na podstawie danych Eurostat.

Wszystko wskazuje na to, że rok 2020 pod względem liczby zgonów okazał się dla Polski na tle Europy bardzo tragiczny. Jeśli wziąć pod uwagę dane o zgonach według tygodni okazuje się, że bardzo wysoka umieralność (powyżej 150 lub 200% w stosunku do okresu referencyjnego) najdłużej (kilka tygodni) utrzymywała się poza Polską jedynie w północnej Hiszpanii, rejonie alpejskim oraz w niektórych częściach Bułgarii i Rumunii. Przy tym do końca maja 2021 r. wskutek pandemii COVID-19 zmarło w Polsce (główna przyczyna lub choroby współwystępujące) 73,7 tys. osób, z czego w 2020 r. – 28,6 tys. Już choćby z tego porównania widać, że omawiana dalej analiza tylko częściowo obejmuje wpływ pandemii i być może nie ten najistotniejszy. Jednak taką analizę warto przeprowadzić nawet na niepełnym okresie oddziaływania pandemii, bowiem może ona wskazać na kierunki badań i poszukiwań różnych związków przyczynowo-skutkowych, które mogą być pomocne nie tylko w postępie badawczym, ale może nawet bardziej w zastosowaniach praktycznych.

Wpływ pandemii na zgony w Polsce

Na początku czerwca 2021 r. GUS udostępnił dane o liczbie zgonów według gmin za rok 2020. Oficjalna liczba zgonów w całym kraju wyniosła 477,4 tys., czyli o 67,6 tys. więcej niż rok wcześniej oraz 68,4 tys. więcej, niż średnia z trzylecia 2017-2019. Trzeba tu jednak pamiętać, że w ostatnich latach silnie postarza się struktura wieku, dlatego efekt nadmiarowych zgonów jest nieco niższy, niż prosta różnica pomiędzy jednym a drugim rokiem (zapewne o kilka tys. osób). Biorąc pod uwagę te zastrzeżenia, nadmiarowe zgony w gminach w stosunku do okresu referencyjnego 2017-2019 prezentuje mapa na ryc. 3.

Ryc. 3

Ryc. 3. Nadmiarowe zgony w polskich gminach w 2020 r. Źródło: na podstawie Banku Danych Lokalnych GUS.

Średni wzrost liczby zgonów w całym 2020 r. w stosunku do średniej z lat 2017-2019 w Polsce wyniósł 16,7%, natomiast w gminach było to od -45,9% (spadek) do 97% (dwukrotny przyrost). Trzeba jednak zaznaczyć, że skrajne wartości dotyczyły gmin o małej populacji, w których w okresie referencyjnym notowano zaledwie około 20 (np. Domanice, Krempna, Pęcław). Dlatego też dla opisu bardziej miarodajne jest odchylenie standardowe (15,9%) oraz informacja o wartościach granicznych dla kwartyli: I/II – 7,1%, II/III (mediana) – 16,7%, III/IV – 25,9%. Jeśli chodzi o rozkład przestrzenny, to nie znaleziono żadnych prawidłowości. Obok gmin z wysokimi odchyleniami in plus występują gminy z odchyleniami in minus, jakkolwiek tych drugich jest znacznie mniej.

Ryc. 4

Ryc. 4. Roczne przyrosty populacji osób w wieku 85 i więcej lat w Polsce latach 2006-2020. Źródło: na podstawie Banku Danych Lokalnych GUS.

Jeśli chodzi o demograficzny wpływ nadmiarowej liczby zgonów, które dotyczyły głównie osób starszych, to ich liczba była zbyt mała, aby poważniej wyhamować zachodzące procesy starzenia się populacji. Wynika to z faktu, że tempo przyrostu osób w wieku poprodukcyjnym w ostatnich latach w Polsce wynosiło zazwyczaj 0,5-0,6 punktu procentowego rocznie. W 2020 r. udział ludności w wieku poprodukcyjnym wzrósł do 22,3% (według kryterium zameldowania w kraju) – o 0,4 punktu procentowego, a zatem efekt podwyższonych zgonów tylko nieznacznie wyhamował proces starzenia się.

Ryc. 5

Ryc. 5. Nadmiarowe zgony w 45 tygodniu 2020 r. (okres referencyjny: 2017-2019) według podregionów NUTS3. Źródło: na podstawie danych GUS.

Warto jednak zwrócić uwagę, że w latach 2006-2019 w całym kraju w kategorii wieku 85 i więcej lat przybywało rocznie (uwzględniając z jednej strony przejście z kohorty 84 do 85 lat oraz zgony w wieku 85 i więcej lat) zazwyczaj 25-35 tys. osób (rekordowo w 2014 r. było to 41,0 tys.). W roku 2020 przyrost ten był najniższy od kilku dekad i wyniósł zaledwie 6,1 tys. osób (ryc. 4). Pokazuje to, jak duży był wpływ śmiertelności z powodów pośrednich i bezpośrednich w najstarszych kohortach. W ten sposób można wnioskować o silnym wpływie pandemii na najstarszą populację.

Ryc. 6

Ryc. 6. Nadmiarowe zgony w 45 tygodniu 2020 r. (okres referencyjny: 2017-2019) a wykryte zakażenia w dniach 15-30 października 2020 r. według podregionów NUTS3. Źródło: na podstawie danych GUS i Ministerstwa Zdrowia.

Czy zatem na próżno doszukiwać się jakichś prawidłowości i uwarunkowań „geograficznych” we wpływie pandemii COVID-19 na struktury demograficzne? Wydaje się, że można ich doszukiwać się w krótszych okresach czasu. Na ryc. 5) przedstawiono przestrzenne zróżnicowanie natężenia nadmiarowych zgonów w 45 tygodniu 2020 r. (8-14 listopada). To co zwraca szczególną uwagę, to szczególnie wysoka intensywność i równomierność tego zjawiska na tzw. ścianie wschodniej (dokładnie w przedziale 240-250% w stosunku do okresu referencyjnego) oraz w województwie małopolskim i częściowo świętokrzyskim. Nie wiąże się to ani z wielkością populacji w wieku poprodukcyjnym, ani z rejestrowanymi zakażeniami 2-3 tygodnie wcześniej (ryc. 6). W tym drugim przypadku zgony ogółem i zakażenia koronawirusem (w przeliczeniu na populację) są niemal idealnie niewspółmierne (współczynnik determinacji oszacowanego modelu jest bardzo bliski zeru). Nie wiadomo, co może być przyczyną takiego charakterystycznego ułożenia, tj. wyraźnego skoku umieralności na wschód od południka 21°30’. Na pewno warto byłoby zbadać ten swego rodzaju fenomen w większej szczegółowości (gmin, powiatów), być może zbadać związki z rejonizacją służby zdrowia.

Więcej w innych publikacjach „covidowych” autora:

  • Śleszyński, P. (2020). Nowa geografia osiedleńcza dla rozwoju Polski. W: Miasta wobec wyzwań przyszłości. Red. J. Szomburg, M. Wandałowski, J. Szomburg Jr, A. Leśniewicz. Wolność i Solidarność, 87. Gdańsk: Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. 115-126.
  • Śleszyński, P. (2020). Prawidłowości przebiegu dyfuzji przestrzennej rejestrowanych zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 w Polsce w pierwszych 100 dniach epidemii. Czasopismo Geograficzne, 91 (1-2), 5-18.
  • Śleszyński, P. (2021). Geografia kryzysu w dobie koronawirusa. W: Polityka przestrzenna w czasie kryzysu. Red. M. Nowak. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar. 31-51.
  • Śleszyński, P. (2021). Stages of spatial dispersion of the COVID-19 epidemic in Poland in the first six months (4 March – 20 September 2020). Geographia Polonica, 94(3). In print.
  • Śleszyński, P. (2021). Wpływ pandemii COVID-19 na przestrzenne struktury demograficzne i osadnicze Polski (wstępne wnioski i hipotezy). Warszawa: Rządowa Rada Ludnościowa, GUS. W druku.
  • Śleszyński, P., Nowak, M. & Blaszke, M. (2020). Spatial policy in cities during the Covid-19 pandemic in Poland. TeMA Journal of Land Use, Mobility and Environment, 3, 427-444.

Problematyka pandemii COVID-19 na stronach PTG: