Historia o dwóch takich, których skradła światu Geografia

Wspomnienie śp. Profesora Stanisława Liszewskiego w pierwszą rocznicę śmierci wygłoszone przez Profesora Anotniego Jackowskiego podczas uroczystości nadania nowej auli Wydziału Nauk Geograficznych Uniwersytetu Łódzkiego imienia Profesora Stanisława Liszewskiego.

Historia o dwóch takich, których skradła światu GEOGRAFIA

Za górami, za lasami żyło sobie dwóch chłopców, którzy pojawili się na świecie w odstępie kilku zaledwie lat. Byli to: Antoni oraz urodzony pięć lat później Stanisław. Nikt nie wiedział wtedy, łącznie z obu maluchami, że kiedyś pojawi się na niebie nowa gwiazda, która po latach doprowadzi ich do siebie. Nie była to wprawdzie gwiazda betlejemska, ale nieznane jeszcze i tylko jednorazowo pojawiające się ciało niebieskie, które umownie nazwijmy Gwiazdą Geografii.

Ich spotkanie ciągle musiało być odkładane ze względu na zróżnicowane koleje ich losów. W głębokim dzieciństwie możliwemu spotkaniu przeszkadzał fakt, że choć obaj mieszkali na ziemi polskiej to rozdzielała ich wojenna granica. Stanisław mieszkał w tzw. Kraju Warty, okręgu administracyjnym III Rzeszy, Antoni w Generalnym Gubernatorstwie, będącym swego rodzaju kolonią tej Rzeszy. Bezpośrednio po wojnie ich drogi również się nie zbiegły. Był to bowiem czas, gdy postanowili pogłębiać swoją wiedzę w podstawowych placówkach oświatowych, zwanych podówczas szkołami powszechnymi. Później pilnie uczyli się w gimnazjum.

Był to też czas, kiedy władza ludowa skrupulatnie liczyła obywatelowi każdy rok życia. Antoni – jako starszak – musiał zaliczyć jeszcze w okresie szkolnym – również tzw. „Służbę Polsce”, w ramach której budował Nową Hutę i ratował pomorskie PGR-y przed klęską urodzaju. Stanisław w tym czasie dojrzewał i po 1956 r. poświęcił się harcerstwu. Dawało mu to poczucie spełnienia się w pracy społecznej z młodzieżą, której potem poświęcił całe życie. Spoglądając dziś na biografię Stanisława może pojawić się jednak dyskretne pytanie, czy zaangażowanie w harcerstwo nie było czasem metodą na znalezienie sobie już w młodości towarzyszki życia? Stanisław lubił powiem spoglądać w przyszłość i uwielbiał planować. Postawione pytanie nie ma więc charakteru czysto retorycznego. Właśnie w harcerstwie spotkał wspaniałą dziewczynę, druhnę Alicję Koszarek, z którą później się ożenił i miał dwie wspaniałe córki Agnieszkę i Anię. Alicja stworzyła Mu ciepły i rodzinny dom, do którego zbiegali się później Przyjaciele Stanisława z całej Polski. I Alicja wspaniale sobie radziła z gościną tych bardzo dziwnych ludzików, jakimi są różnej maści uczeni. Dzięki Alicji i Stanisławowi ich dom stawał się z upływem lat ważnym miejscem geograficznej debaty naukowej. W pewnym momencie uczestnikiem tych spotkań stał się Antoni. I już pozostał.

Wróćmy jednak do chronologii wydarzeń. Wraz z upływem lat coraz bardziej rysowała się perspektywa potencjalnego spotkania obu sympatycznych młodych ludzi, bowiem obaj zaczęli studiować GEOGRAFIĘ. Dali się jej skraść bez reszty!!! Poza Geografią nie widzieli świata! Obaj w tym samym czasie zostali członkami Polskiego Towarzystwa Geograficznego (PTG). Choć Antoni studia rozpoczynał i kończył wcześniej, to Stanisław stale go potem wyprzedzał w procesie awansu uniwersyteckiego. Nic dziwnego, bo Galicja, gdzie mieszkał Antoni cieszyła się zawsze smutną sławą regionu opóźnionego, stale goniącego czołówkę!

Gdy obaj kończyli studia, Łódź była już znanym ośrodkiem geograficznym, który kształtowali tak wybitni naukowcy, jak profesorowie Jan Dylik i Ludwik Straszewicz. Wielką sławą cieszyły się w Polsce tzw. „spotkania styczniowe”, organizowane od 1965 r. przez prof. Straszewicza. Zjeżdżały na nie wszystkie sławy geograficzne, nie tylko polskie. Stanisław czynnie w nich uczestniczył, początkowo często jako siła pomocniczo-fizyczna. Tak zazwyczaj bywało w przypadku młodych pracowników naukowych. Antoni nigdy nie doznał zaszczytu uczestnictwa w tych spotkaniach. Były to czasy, gdy na uczelniach funkcjonował jeszcze system pół-feudalny. Na konferencje wyjeżdżał zazwyczaj profesor w towarzystwie docenta (docentów), wyjątkowo zabierając ze sobą starszych stażem doktorów. Ci ostatni często spełniali dodatkowo funkcje bagażowych dla walizek profesora. Antoni ciągle należał do grupy młodych, który sławy geograficzne oglądał tylko wtedy, gdy przyjeżdżały do Krakowa. W pewnym jednak okresie, a była to zapewne druga połowa lat 70. ubiegłego stulecia, Stanisław i Antoni zaczęli wzajemnie poznawać się poprzez swoje dokonania naukowe. Bardzo prędko nadchodził moment, kiedy ich spotkanie stawało się nieuniknione. Należało tylko cierpliwie czekać na sprzyjającą okoliczność.

Na wiosnę 1980 r., chyba w Warszawie, odbywało się spotkanie geografów społeczno-ekonomicznych. Zjechało się dość dużo osób prominentnych, ale również przedstawicieli tzw. młodego pokolenia, m. in. obecni byli obaj bohaterowie tej historyjki. Podczas przerwy kawowej do Antoniego podszedł młody człowiek. Uprzejmie się przedstawił. Był pracownikiem prof. Straszewicza i nazywał się Stanisław Liszewski. Zapytał Antoniego, czy jest z Krakowa. Gdy Antoni zaspokoił jego ciekawość, wtedy Stanisław kolejny raz zapytał: A czy Pan nie wie, czy jest tu dr Antoni Jackowski. Antoni odpowiedział zdecydowanie: Stoi przed Panem. I tak zaczęła się znajomość Stanisława i Antoniego, która prędko przerodziła się w Przyjaźń przez duże „P”. Z czasem w kręgu tej przyjaźni znalazły się ich Rodziny. Dla obu Panów ten dzień stanowił ważny moment w ich życiu. W momencie ich spotkania zakończyła też swą misję umowna gwiazda, wskazująca im drogę do siebie.

Obaj Panowie bardzo przeżywali wydarzenia lat 1980 i 1981. Gdy wybuchł stan wojenny należeli do grupy tzw. optymistów. Należy przypomnieć, że optymiści zakładali, że na Sybir Polacy będą wywożeni pociągami, pesymiści uważali, że Polaków czeka wędrówka piesza. Rzadziej się wtedy komunikowali. Telefony komórkowe oraz poczta elektroniczna to był dopiero śpiew przyszłości. Zwykłe telefony przez długi czas nie działały, a gdy zaczęły funkcjonować, były podsłuchiwane. Ustalili, że od czasu do czasu będą starali się spotkać, aby wzajemnie się informować o swoich losach. Częstsze kontakty zaczęły się dopiero w połowie lat 80-tych, a apogeum osiągnęły począwszy od lat 90-tych. Od tego czasu kontaktowali się w chwilach radosnych oraz w momentach trudnych i ciężkich. Zapewne mogły one być jeszcze bardziej intensywne, gdyby nie wrodzona awersja Antoniego do pisania listów (odziedziczył to po swojej Mamie) i awersja Stanisława do korzystania z poczty elektronicznej. Pozostawał telefon, będący w każdej chwili do dyspozycji. Częstotliwości kontaktów nie zakłóciły obowiązki obu Panów, a zwłaszcza pełnione przez Stanisława zaszczytne funkcje Rektora UŁ i Prezesa ŁTN. Stanisław w istotny sposób pomagał Antoniemu w uruchomieniu nowego kierunku badań geograficznych. Ta pomoc i wielka życzliwość objęła również współpracowników Antoniego. Dzięki życzliwemu stanowisku Stanisława w wydawanym przez Niego periodyku „Turyzm” młodzi współpracownicy Antoniego mogli opublikować swoje pierwsze prace z zakresu geografii religii. Stanisław posiada stałe i wdzięczne miejsce w pamięci krakowskich geografów.

Stanisław zawsze znajdował czas dla wszystkich, którzy Go prosili o spotkanie, pomoc czy konsultację. Tak było do ostatnich Jego dni. Cechą charakterystyczną tych spotkań, które nierzadko przekształcały się w bezpośrednią rozmowę, była Jego wielka życzliwość, zrozumienie problemów nurtujących drugiego człowieka. Zarazem Stanisław chętnie dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem, przedstawiał swoje stanowisko, co niejednokrotnie okazywało się bezcenne dla młodych adeptów nauki. Nieodmiennie na twarzy Stanisława był obecny charakterystyczny ciepły i pełen troski uśmiech, który emanował w stronę rozmówcy, dając mu potężny ładunek optymizmu. Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że ten podtrzymujący na duchu uśmiech Stanisława odegrał niebagatelną rolę w karierze naukowej niejednego z geografów, pośrednio więc odegrał również ważną rolę w rozwoju polskiej geografii.

Prowadzone między Panami rozmowy – głównie telefoniczne – były coraz częstsze i coraz dłuższe. Obaj żartowali, że te konwersacje dotyczą w zasadzie poszukiwania drogi do uzdrowienia geografii w ogóle, a polskiej w szczególności. Wielką troską Stanisława był stan polskiej geografii. Martwił się jej rozczłonkowaniem na szereg bardzo drobnych subdyscyplin, które często odsuwają badacza od zasadniczego nurtu dociekań geografii. Boleśnie odczuwał dezintegrację środowiska geografów, przejawiającą się powstawaniem konkurencyjnych wobec PTG organizacji i stowarzyszeń, których kadrę stanowią często dawni członkowie Towarzystwa. Martwił się słabym zainteresowaniem społecznym geografią i jej misyjnością we współczesnym świecie.

Obaj Przyjaciele w pewnym sensie się uzupełniali. Wspólnie zasiadali w różnych gremiach naukowych, z tym, że to Stanisław odgrywał wiodącą rolę. Wspólnie uczestniczyli w różnych konferencjach. Byli członkami Komitetów Redakcyjnych periodyków kierowanych przez Stanisława („Turyzm”) i Antoniego („Peregrinus Cracoviensis”). Wspólnie odebrali nadaną im godność doktora honoris causa Uniwersytetu w Preszowie (Słowacja). Stanisław przygotował recenzję wniosku o nadanie Antoniemu godności profesora honorowego UJ, Antoni miał zaszczyt wręczyć Stanisławowi dyplom nadający Mu godność Członka Honorowego PTG. Obaj pełnili funkcję przewodniczących Komisji Geografii Turyzmu PTG. Wreszcie Antoni przejmował od Stanisława przewodnictwo Konferencji Kierowników Jednostek Geograficznych. I co było bardzo ważne dla obu – nawiązały się więzi przyjaźni między młodymi współpracownikami Stanisława i Antoniego!

Ostatni raz rozmawiali ze sobą trzy dni przed przedwczesną śmiercią Stanisława. Antoniemu stale jest trudno uwierzyć w odejście Stanisława, tym bardziej, że cały czas czuje przy sobie Jego obecność. Również dzisiaj!

Morał z opowiedzianej historyjki jest krótki: człowiek od dzieciństwa poszukuje Przyjaźni. Różne czynniki kierują naszymi losami, ale w pewnym momencie Przyjaźń na pewno się pojawi. Ten moment należy dostrzec i wykorzystać. Potem Przyjaźń przeradza się w coś nadzwyczajnego, co trudno określić słowami. Po prostu dzieje się tak, że Przyjaciele stają się Jednością. I są stale ze sobą obecni, nawet wtedy, gdy jeden z nich wchodzi w strefę cienia. Antoni czuje przy sobie obecność Stanisława, rozmawia z nim, prosi o poradę, gdy ma podjąć trudne decyzje. A Stanisław nadal mu pomaga, choć może się to wydawać irracjonalne. Ale taki jest przywilej Przyjaźni, która trwa do końca świata! I tak jest też w przypadku Stanisława i Antoniego!

Szukajmy zatem Przyjaźni i pielęgnujmy uczucie Przyjaźni! Świat będzie wtedy piękniejszy i łatwiej będzie w nim żyć! A Geografia sprzyja nawiązywaniu tego rodzaju relacji międzyludzkich!

Przewodniczący Zarządu Głównego PTG

Prof. Dr hab. Antoni Jackowski